E-papierosy i lingwistyka

E-papierosy i lingwistyka

O papierosach i papierosach elektronicznych powiedziano już wiele, ale chyba nie było jeszcze komentarza stricte lingwistycznego, językoznawczego, filologicznego, a taki z całą pewnością byłby bardzo ciekawy. Na pewno teraz humaniści wytężają słuch – brzmi interesująco, prawda?

To ciekawe w jaki sposób palenie papierosów zakorzenia się w tej części kultury jaką jest język. Różne praktyki, równie odbijają się w aktach mowy i praktykach językowych. Bo leksyka jest żywą tkanką, dlatego słowa zmieniają znaczenia albo nabierają nowych.

Palenie w różnych językach

Na przykład w języku albańskim, czasownik Pi znaczy jednocześnie pic i palić. Czyż nie jest fascynujące, że tak podstawowa czynność jak picie – konieczne do przeżycia – jest sprzęgnięte z paleniem. Jak bardzo tytoń musiał być zajmować ważne miejsce w tej kulturze. Z drugiej strony, w języku serbsko-chorwackim, ten sam czasownik określający palenie, odnosi się do seksu oralnego.

O ile w ostatnich czasach wzrosła świadomość językowa, pojawili się językowi puryści, feministki i rzeczoznawcy, język i słowa stały się przedmiotami wielu debat, które miału na celu wyłonienie najbardziej poprawnych politycznie i logicznie form. 

Definicja elektronicznego papierosa

Dlatego, może warto by zredefiniować również elektronicznego papierosa. Nie chodzi wcale o taką zwykła definicję słowa e-papieros którą znajdziecie w linku. O ile jest to nazwa opisowa, która w swojej definicji zawiera rzeczownik papieros z dodatkiem elektroniczny, dalej odwołuje się do społecznego konstruktu papierosa. Tym samym godzi się na wszystkie negatywne obciążenia i konotacje. Ale w istocie e-papieros nie ma w sobie – poza nikotyną - nic z papierosa. Ani nie jest z papieru. Ani nie produkuje dymu. Ani się nawet nie pali.

Problematyczne słowa

Dlatego, pozostaje otwarte pytanie, czy jest potrzeba redefiniować pojęcie „palić elektronicznego papierosa”, skoro możemy to zrobić nawet pod wodą. Z drugiej strony, na ile uchylanie ram definicyjnych daje możliwości nadużyć. To znaczy, że skoro ludzie korzystający tylko z elektronicznych papierosów, nie palą w ścisłym tego słowa znaczeniu, nie są również palaczami. To znaczy, że nie będzie można ich zakwalifikować jako medyczne przypadki wymagające hospitalizacji.

Całe szczęście, że język nie jest bastionem logiki. Racjonalne prawa się go nie imają, dlatego, prawdopodobnie nie będziemy świadkami sztucznych tworów językowych jak inhalatorzy, elektryczna nikotyna, nikotynowy inhalator, przenośne źródło nikotyny. Myślę, że ze względu na szacunek do języka, powinniśmy pozostać przy elektronicznym papierosie. Nawet jeśli nie ma nic wspólnego z papierosem.